Miniony tydzień to duży przełom w wykończeniu łazienki - piszę to trochę z przekorą, ale w końcu po kilku miesiącach oczekiwania dotarł do nas grzejnik łazienkowy. Przyznam, że już nawet zapomniałam jak ma wyglądać.
Ogólnie z wybranego modelu jestem bardzo zadowolona - jest sprytnie montowany i nie widać łączeń ze ścianą, ponieważ są ukryte za pionowymi rurkami. Rurki mają eliptyczny kształt i dzięki temu łatwiej przez nie przewiesić ręczniki, czy skarpetki, a dodatkowo nie zbiera się na nich kurz. Rozplanowanie poziomych rurek to również duży atut, dzięki przerwom mam kilka poziomów do wieszania mokrych tekstyliów. I regulator temperatury jest w dopasowanej kolorystyce.
Kolor to inna bajka - mam nadzieję, że uznacie go chociażby za oryginalny, bowiem ja mam pewne zastreżenia. Z palety RAL wybraliśmy nr 9007 czyli nasze (moje i męża) ubóstwiane szczotkowane aluminium. W rzeczywistości mało jest w farbie krystalicznych, błyszczących drobinek i grzejnik nie przypomina kolorem aluminiowego, a raczej jest taki szaro-beżowy. Ogólnie do kolorystyki łazienki pasuje - pozostaje więc się przyzwyczaić, bo po przyłożeniu wzorkina paety RAL jest praktycznie identyczny.
Pisząc o łazience pochwalę się fotorelacją, bo jakoś wcześniej nie było okazji.
Oczywiście - w każdym moim ostatnim wpisie pojawiają się słowa, że jeszcze nie wykończone, ze brakuje i tak sao jest w przypadku łazienki. Brakuje lamp, szafek, pojemniczków i wymarzonej wysokiej, białej donicy na kwiat.
Będą fundusze i czas to poszaleję - nie da się wszytkiego od razu. Ważne, że kolor już wybrany. Chcemy dorzucić ZIELEŃ taką wiosenną, soczystą, świeżą. Zielone będą ręcznik, kubeczki, dywanik i oczywiście roślinki. Znalazłam w sieci piękną inspirację posadzenia roślin w łazience - nie odpuszcze u mnie też będzie takie cudo!