KUCHENNE KRÓLESTWO
No i stało się o tygodnia krzątam się po kuchni i gotuję - spełnienie marzeń!
I nie wiem co w okna - muszę poszukać inspiracji..
No i stało się o tygodnia krzątam się po kuchni i gotuję - spełnienie marzeń!
I nie wiem co w okna - muszę poszukać inspiracji..
Od dwóch tygodni i dwóch dni mieszkamy w NASZYM NOWYM DOMU. Ostatnie trzy tygodnie to był naprawdę szalony czas: ostatnie prace, ciągłe porządki, pakowanie, przenoszenie, noszenie, rozpakowywanie, odkurzanie, mycie, układanie, logistyka, nerwy, radość, stres, motywacja i UDAŁO SIĘ!
A serio – to nic się nie udało! Został wykonany KAWAŁ NIEZŁEJ ROBOTY!
Nie dokonalibyśmy tego bez wspierającej nas rodziny. Codziennie myślę, że to Oni nas tak motywują i pomagają - trzymają za rękę jakbyśmy znowu chodzili w pieluchach;) Naprawdę czuję się jak małe dziecko, a wszystko od wszechobecnego wsparcia.
Mam wrażenie, że Rodzice cieszą się naszym szczęściem – jestem ciekawa czy kiedykolwiek będziemy potrafili się odwdzięczyć. Chyba dopiero w momencie kiedy nam przyjdzie wspierać nasze dzieci, przelejemy na nie to co my otrzymaliśmy i czego się nauczyliśmy. A uczyć jest się od kogo – rodziców mamy wzorowych! A Szwagier MA TĘ MOC do motywowania męża, kiedy brakowało już siły ;P
D – Z – I – Ę – K – U – J – E – M – Y - !
Kwiaty w kuchni już są to chyba najlepszy dowód na to, że już mieszkamy. Jesteśmy TU na miejscu W NASZYM NOWYM DOMU i podlewamy roślinki. Oprócz tego robimy też wiele innych rzeczy.. tzn. blogowanie jeszcze się nie kończy.
Ściana TV już jest – historia powstawania jest bardzo ciekawa, napisałabym przygodowa. Tak jak dużo blogowiczów pisze: położyć cegłę to jedno, a za fugować drugie. U nas na etapie drugim zaczęły się schody, mimo iż pisze o ścianie.
Oczywiście zawsze można zlecić wykonanie prac prawdziwym fachowcom, ale fundusze i ta radość zrobienia czegoś samemu też mają duże plusy. Mężowi starczyło sił na położenie cegły, mimo iż tata dzielnie mu wtórował - przywiózł cegłę i super wszystko dociął – efekt super, zaczęliśmy się bać, że fugą wszystko wybrudzimy i zniknie efekt pracy. Mama zafundowała nam zaprawę do szerokich fugi, obejrzeliśmy z mężem kilka filmików z instrukcją jak fugować i razem z tatą zaczęliśmy pracę w sobotnie popołudnie. Podejście numer jeden skończyło się na za fugowaniu kilku przestrzeni. Od ciężkiej pracy uwolniły nas wskazówki zegara.
Zabrać się drugi raz do pracy było ciężko, mąż się wymigiwałi jak to bywa odkładaliśmy fugowanie robiąc inne trochę prostsze, przyjemniejsze prace wykończeniowe. Nasze ociągania chyba szybko wyszły na jaw, bo z opresji uratowali nas rodzice – przysyłając fachowca, który zadeklarował razem z mężem za fugować wszystko w jeden wieczór. Oczywiście radzili tak odpoczątku, ale chcieliśmy sami. Teraz zastanawiam się czemu byliśmy takimi uparciuchami?
Fachowiec przyjechał na oględziny, jego mina wskazywała na to, że nasze próby fugowania są nieudolne – pytał jaki efekt chcieliśmy uzyskać. Ale wstyd! Mąż dokupił fugi i kolejnego dnia rozpoczęła się praca. Inagle przybiegł do mnie wystraszony fachowiec, który rozrobił kolejne dwa workifugi stwierdzając z przerażeniem, że nie czytał opakowania, ale zaprawa jestzła i nie nadaje się do cegły. Chwila paniki, czy to co zrobiliśmy wcześniejjest do uratowania, czy trzeba będzie wydłubywać już wyschniętą zaprawę, no ite koszty eh.. Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, pojechaliśmy wspólnie kupić właściwy materiał, przyjechał mąż, pomógł tata i praca zrobiona z efektem WOW.
W głowie pozostałtylko morał: Czasami nie warto być samodzielnym na siłę, a warto posłuchać rodziców.
Jesteśmy na półmetku jeśli chodzi o pracę nad ścianą z cegieł.
Efekt ze zdjęcia to cztery dni pracy mojgo męża - zawiął się i oto jest! Widzę, że jest dumny ze swojej pracy, ja też jestem bardzooo z niego dumna. Jak człowiek zrobi coś samodzielnie to zawsze bardziej cieszy, podnosi się poziom satysfakcji i to jest fajne w tej naszej cięzkiej pracy.
W powietrzu już czuć przeprowadzkę, wykańczamy w dobrym tempie. Jeśli chodzi o ścianę to pozostał moim zdaniem najgorszy etap czyli fugowanie. Grrr... czas pokarze, czy również w fugowaniu mąż jest mistrzem.
Odwiedził mnie dzisiaj szwagier na budowie i mówił, że czytał artykuł o tym, że wykończenie domu dużo mówi o naszej osobowości. Podobno szare płytki w salonie i ściana z cegieł dużo mu powiedziały o mnie i mężu, i że wszytko się sgadzało - podobno jesteśmy pewni siebie, otwarci i twardo stąpamy po ziemi wiedząc czego chcemy. Ah.. jestem łasuch na komplementy..
Wczoraj odbyły się pierwsze wielkie porządki w naszym domku. Pozostaje mi podziękować za rodzinne-pospolite ruszenie.
Mamo, Babciu, Dziadku dziękuję - na Was zawsze można liczyć!
Było nas czworo i sprzątaliśmy 4 godziny. Jeszcze nic nie wygląda idealnie, ale nie mogłam się zebrać do systematycznego ograniania wszechobecnego pyłu, kurzy, farby, klei, katonów, styropianu, płytek itd. itp. Wstyd.. obrośliśmy w brud, ale dzięki sprawnie działąjącej załodze wczoraj go pokonaliśmy! Ale jak wszyscy wiecie, to pierwsze sprzątanie, a przed przeprowadzaką będzie ich jeszcze trochę. Przede wszystkim musimy potraktować płytki śilnymi środkami, aby pozbyć się matowego osadu i pobawić w impregnację, ale to później i poprosze o to kochanego męża.
To sprzatanie nie bez kozery - porządki odbyły się, ponieważ dzisiaj witamy w domku wymarzoną kuchnię. Ekipa miała dwugodzinny poślizg, ale już pręźnie pracują. Wystaczy, że wejdę do nich na chwilę i nie mogę się pozbyć banana z twarzy. Fajne uczucie - dawno się tak szczerze nie cieszyłam, jak dziecko. Radość czuję we krwi.
A tak to na chwilę obecną wygląda..
Będzie już tylko lepiej..